sobota, 1 lutego 2014

"Villette" Charlotte Bronte

MG Wydawnictwo

Dużo mówi się o siostrach Bronte, a chyba najsławniejszą z nich jest Charlotte. Autorka wielu słynnych powieści takich jak choćby "Dziwne losy Jane Eyre", uważane są przez wielu za arcydzieło. Jest to powodem wielu plotek. Słyszałam  nawet, że nie było żadnej rodziny pisarskiej. Wszystkie opowieści, również te podpisane nazwiskiem Anny i Emily, są według owej pogłoski, napisane piórem najstarszej z sióstr- właśnie Charlotte. Nikt teraz nie jest w stanie, w żaden sposób, wyjawić prawdy. Ale ja, postanowiłam sprawdzić czy wyczuwam choćby małą różnicę stylów  autorek. Czy mi się to udało? 
Niestety nie. Tajemnica zatem pozostanie tajemnicą. 

Ale wrócę teraz do książki, na przykładzie której chciałam dokonać małego cudu- "Villette". To powieść o młodej Angielce, Lucy Snow, która postanawia znaleźć swoje miejsce na świecie. W wyniku nie korzystnego dla niej splotu wypadków, zostaje sama i płynie do Francji z zamiarem znalezienia dobrej pracy. Na jej drodze staje wielu ludzi, dzięki którym Lucy udaje się odbić się od dna. Dziewczyna znajduje upragnioną posadę nauczycielki angielskiego na pensji u niekonwencjonalnej Madame Beck. Wydaje jej się, że już nic więcej nie potrzebuje do szczęścia, jednak bardzo się myli. Serce Lucy nie jest tak uśpione jak  tego by chciała, dziwne rzeczy dziejące się na terenie szkoły i wiele innych czynników nie pozwala zaznać spokoju jakiego sobie wymarzyła.

"Mądrzy ludzie mówią, że nierozsądkiem jest uważać jakiegokolwiek człowieka za doskonałość, a co się tyczy lubienia i nielubienia powinnyśmy być życzliwe i przyjacielsko usposobieni do wszystkich, nie ubóstwiać jednak nikogo"

Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś trochę innego. Może więcej akcji, mniej opisów przeżyć wewnętrznych i większa ilość dialogów, zmniejszyły by moje rozczarowanie. Jednak to co najbardziej mnie irytowało, to to że w większości sytuacji główna bohaterka jest jedynie obserwatorką i nie bierze prawie żadnego udziału w "akcji" jeśli już taką znajdziemy. Pani Bronte w swojej książce skupia się raczej na opisywaniu codziennych czynności i zajęć. Z początku te opisy mi nie przeszkadzały, nawet podziwiam autorkę za umiejętność ciekawego opisywania rzeczy oczywistych, ale po zapoznaniu się z dwoma tomami (tak, tak są dwa) codzienności takiej jak np. uczenie się, czytanie książek i rozmowy nie wnoszące nic do fabuły, byłam już tym trochę zmęczona. Choć dzięki tym opisom zapoznałam się bardziej z kulturą i obyczajowością XIX wieku, nie mam zamiaru jeszcze raz przeczytać "Villette". Ale są również plusy. Bo jest to historia, którą miło mi się czytało, a spędzone przy niej wieczory były na pewno inne. Podobały mi się również liczne wtrącenia w języku francuskim, dodały książce smaku i subtelności. 

Podsumowując, nie uważam tej powieści za najlepszą w dorobku Charlotte. Nie zraziłam się tak do końca, i z wielką ochotą zajrzę jeszcze do innych jej książek. 

"Nauczając innych i ucząc się sama, nie miałam wolnego momentu niemal. Było to przyjemne. Czułam, że posuwam się naprzód, że umysł mój nie pleśnieje i nie rdzewieje w gnuśnej bezczynności, ale rozwija swoje władze i wyostrza je nieustannym ćwiczeniom."


4 komentarze:

  1. Nie mogę się jakoś przekonać do twórczości Bronte, ale może kiedyś zaryzykuje. W każdym razie, na chwilę obecną jednak podziękuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli miałabym Ci jakoś doradzić, to na pierwsze spotkanie bardziej polecam "Jane Eyre". W moim przypadku właśnie od tej powieści zaczęła się moja przygodę z twórczością sióstr i od razu się zakochałam :)

      Pozdrawiam :>

      Usuń
  2. Ja właśnie się zastanawiam, od której z książek sióstr zacząć - chronologicznie, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam całkowicie nie chronologicznie, i myślę że dobrze zrobiłam. ;) Radzę zacząć od tych najsławniejszych jak choćby '' Wichrowe wzgórza'' Emily.

      Pozdrawiam :)

      Usuń